aaa4 |
Wysłany: Śro 9:25, 02 Sie 2017 Temat postu: |
|
Meggie spostrzegla pytajacy wzrok Basty, ale Capricorn nieznacznie potrzasnal glowe i plecy Fenoglia pozostaly chwilowo bezpieczne.
-No, no, ciekawe. A wiec upierasz sie przy swoich klamstwach? - Capricorn rozplotl nogi i podniosl sie z fotela. Wolno zszedl po schodach. Fenoglio porozumiewawczo usmiechnal sie do Meggie.
-Dlaczego sie usmiechasz? - spytal Capricorn, podchodzac do Fenoglia; jego glos byl teraz ostry jak noz Basty.
-Ach, przypomnialem sobie, ze proznosc jest jedna z tych wad, w ktore cie wyposazylem, proznosc i - Fenoglio zrobil 314
efektowna pauze - pare innych slabosci, o ktorych jednak lepiej nie mowic przy twoich ludziach, prawda?
Capricorn patrzyl na niego w milczeniu, trwalo to cala wiecznosc, po czym sie usmiechnal. Byl to nikly, blady usmiech, zaledwie lekkie uniesienie kacikow ust, podczas gdy jego spojrzenie bladzilo po kosciele, jakby zupelnie zapomnial o Fenogliu.
-Jestes zuchwalym starym czlowiekiem - rzekl wreszcie. - A do tego klamca. Ale jesli ci sie wydaje, ze twoja zuchwalosc i twoje bezczelne klamstwa zrobia na mnie takie samo wrazenie jak na Bascie, to sie mylisz. Twoje zmyslenia sa smieszne, jak i ty sam. To byla wiecej niz glupota ze strony Basty, ze cie tu przywiozl, bo teraz bedziemy musieli w jakis sposob sie ciebie pozbyc. Basta zbladl. Wciagajac glowe w ramiona, podszedl spiesznie do Capricorna.
-A jesli on jednak nie klamie? - szepnal. - Tych dwoje twierdzi, ze wszyscy umrzemy, jesli tkniemy starego. |
|